Sanniki leżą na Mazowszu. Ta największa pod względem obszaru historyczna (plemienna) dzielnica Polski składa się z kilku regionów historyczno-etnograficznych, które ukształtowały się w ciągu wieków w wyniku różnych społeczno-ekonomicznych warunków bytowania. Można więc wyróżnić na Mazowszu takie regiony etnograficzne, jak np. łowicki, rawski, dwa odrębne kurpiowskie (Puszcza Biała i Puszcza Zielona), kołbielski (nadświdrzański) garwoliński, płocki i gąbińsko-sannicki.
Samodzielne księstwo mazowieckie ze stolicą w Płocku, który za czasów Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego był de facto stolicą Polski po 1313 roku zostało podzielone na trzy dzielnice: rawską, płocką i czersko-warszawską. Po wygasaniu lokalnych linii książęcych kolejno wchodziły one jako województwa do Królestwa Polskiego. Najwcześniej zaistniało województwo rawskie (1462) obejmujące obszar Mazowsza położony na lewym brzegu Wisły, oparty na południu o Pilicę. Od 1495 roku mamy województwo płockie na prawym brzegu Wisły, sięgające na wschodzie do Narwi. Od 1529 roku województwo mazowieckie obejmuje centralny obszar wokół Warszawy, po obu stronach Wisły. Nas interesuje województwo rawskie, gdyż z jego dziejami ponad trzysta lat związany jest los Sannik. Administracyjnie Sanniki należały do Ziemi Gostyńskiej (od Gostynina), która przylegała do Wisły między rzekami Skrwą (na zachodzie) i Bzurą (na wschodzie). Sytuacja wsi Sanniki była niezwykle interesująca, gdyż tutaj w średniowieczu stał dwór książęcy, w którym lubili przebywać Piastowicze płoccy i rawscy, ale prawa miejskie miał Osmolin odległy o 4 km. Stracił te prawa w 1869 roku i odtąd jest osadą w gminie Sanniki. Na Ziemi Gostyńskiej były jeszcze inne miasta: Iłów, Kiernozia i Gąbin. Dwa pierwsze straciły prawa miejskie równocześnie z Osmolinem. Gąbin wymieniany w dokumentach już w XIII wieku, uznany za miasto w 1322 roku, od 1466 stał się siedzibą powiatu. Pięknie rozwijał się jako ośrodek rzemiosła i handlu do połowy XVII wieku, kiedy to najazd szwedzki przyniósł mu zagładę. Ponowny rozwój miasta nastąpił dopiero w okresie Królestwa Kongresowego. W 1824 roku sprowadzono tkaczy i produkowano doskonałe sukna, w dużym stopniu eksportowane. W ciągu XIX wieku Gąbin wrócił do świetności sprzed dwustu lat i pełnił regionotwórczą rolę w stosunku do wsi. Tutaj pracowali rzemieślnicy obsługujący rolników, tacy jak: rymarze, kołodzieje, garncarze, bednarze, szewcy, krawcy. Rozwinęły się też farbiarnie i drukarnie płócien. Żydowscy rzemieślnicy tkali pasiaste wełniaki na „kiecki” i fartuchy, a handlarze dostarczali chustek „szalinówek”, tkanin fabrycznych na suknie i sukmany, wstążek i korali do ozdoby strojów oraz papieru na wycinanki i sztuczne kwiaty. Tutaj było szereg rodzinnych pracowni stolarskich, które specjalizowały się w produkcji mebli dla wsi, przede wszystkim skrzyń wiannych. Znani są Płażewscy – Teofil (1850–1921) i jego syn Leon (1880–1942), brat i siostra Sławikowscy, Cybulski. Skrzynie gąbińskie sprzedawane były jeszcze w okresie międzywojennym nie tylko w najbliższym regionie, ale też Księżakom Łowickim. Na skutek wielkiej popularności w Łowickiem nawet etnografowie traktują skrzynie gąbińskie jako typowo łowickie, co jest oczywistym błędem.
Gąbin był nie tylko ośrodkiem administracyjnym, gospodarczym i usługowym dla regionu, ale też działania jego mieszkańców budziły świadomość narodową. W 1831 roku ranni powstańcy znaleźli tu schronienie. W styczniu 1863 roku zmobilizowano ochotników (m. in. z Sannik) do ataku na stacjonujące tu rosyjskie wojsko. Opiekowano się też powstańcami rannymi w wielu potyczkach na terenie powiatu. Ośmiu z nich pogrzebano na cmentarzu parafialnym. 17 stycznia 1864 roku powieszono publicznie w Gąbinie sekretarza gminy Sanniki Józefa Millera oraz mieszczan Kazimierza Zalewskiego i Leonarda Biesiekierskiego za udział w żandarmerii powstańczej. Zmuszono do obecności przy egzekucji żonę Zalewskiego i narzeczoną Millera. W tym też dniu rozstrzelano Arsenija Makarenkę, urzędnika gąbińskiego, za ostrzeganie powstańców przed aresztowaniem.
W 1905 roku podjęto solidarnie z innymi miastami Kongresówki walkę o język polski w szkołach i urzędach. Sanniki, aczkolwiek związane z losami powiatu gąbińskiego, miały swoje własne dzieje, które wywarły wpływ na ukształtowanie się pewnej, lokalnej specyfiki kulturowej. Były wprawdzie Sanniki wsią książęcą, od drugiej połowy XV wieku królewską, ale właśnie śmierć książąt mazowieckich spowodowała, że stały się przedmiotem szlacheckiej dzierżawy. Folwark sannicki opierał się na pracy pańszczyźnianej i nie prosperował kwitnąco, mimo to w XVIII wieku Sanniki stanowiły starostwo niegrodowe, co nadawało im rangę wyższą od wsi okolicznych. Od początku XIX wieku Sanniki przeszły na własność pomorskiej rodziny Pruszaków. Odnowili oni dwór i założyli park krajobrazowy. Aleksander Pruszak popierał zakładanie wiejskich szkół elementarnych, a po powstaniu listopadowym przechodził z podległymi chłopami na umowy czynszowe, zmierzając do likwidacji pańszczyzny. Tą, rzadko jeszcze wówczas wśród szlachty spotykaną, postawą potwierdzał swój patriotyzm wykazany wcześniej ofiarą 20 tysięcy złotych na organizację pułku Mazurów i służbą w wojsku powstańczym w randze podpułkownika. W lipcu 1831 roku Sanniki i Osmolin dotkliwie odczuły przemarsz rosyjskiej armii Paskiewicza zmierzającej od zachodu (po przekroczeniu granicy Prus) ku Warszawie.
Dbając o rozwój ekonomiczny swoich dóbr Pruszakowie założyli wielkie owczarnie, a w 1849 roku zbudowali w Sannikach cukrownię. Rozbudowywana przez kolejnych dziedziców produkowała tzw. głowy cukru, eksportowane głównie do Rosji. Znalazło tu pracę stałą około 300 robotników, a kilkuset sezonową. Częściowo spalona w 1906 roku cukrownia i mocno zbombardowana podczas pierwszej wojny światowej, już nigdy nie została odbudowana. Na jej miejsce założono mleczarnię.
Powstanie styczniowe znalazło żywy oddźwięk wśród wieśniaków i robotników sannickich. Służyli oni w kilku partiach walczących na terenie powiatu gostynińskiego. Zachowały się w dokumentach sądowych nazwiska wielu skazanych (również kobiet) na śmierć lub zesłanie na Sybir.
Pod koniec XIX wieku Sanniki były stosunkowo dużą i bogatą wsią. Liczyły około 2 tysięcy mieszkańców. Tu była siedziba urzędu i sądu gminnego, pracowała szkoła początkowa, stacja pocztowa.
O skali rozwoju miejscowości świadczą dane o placówkach usługowych: było 4 rzeźników, 3 piekarzy, 6 różnych sklepów i zajazd z restauracją. Prócz cukrowni i folwarku, gdzie również pracowało kilku rzemieślników (dwóch kowali, rymarz i dwóch kołodziejów) oraz kilkudziesięciu fornali i parobków, swego rodzaju przemysł stanowiła gorzelnia, tartak i cegielnia.
W 1899 roku założono w Sannikach Ochotniczą Straż Pożarną, która m. in. organizowała życie kulturalne i krzewiła idee patriotyczne.
W okresie rewolucji 1905–1907 Sanniki stały się centrum działalności oświatowej i wychowania obywatelskiego. Założono Koło Macierzy Szkolnej, któremu przewodził sannicki lekarz Witold Piasecki oraz działacz Polskiego Związku Ludowego z sąsiedniej Szkarady – Józef Kowalczyk. Koło liczyło 75 członków, co wymownie świadczy o skali patriotycznego zaangażowania miejscowego społeczeństwa. Rozwinięto szeroką działalność oświatową, m. in. założono bibliotekę z czytelnią, organizowano kursy dla analfabetów w sąsiednich wsiach, czytano głośno historyczne powieści Kraszewskiego i Sienkiewicza, krzewiono wiedzę rolniczą itp.
W tym też czasie kierowana przez Józefa Piłsudskiego Organizacja Bojowa patriotycznej Frakcji Rewolucyjnej Polskiej Partii Socjalistycznej liczyła w Sannikach ponad 20 członków. Dokonali oni wielu zamachów na carskich żandarmów (oficjalnie nazywanych strażnikami ziemskimi) w Gąbinie, Sannikach, Osmolinie i Kiernozi. Później, w czasie wojny światowej (1916) zorganizowano w Sannikach koło Polskiej Organizacji Wojskowej, które przygotowywało pod względem militarnym i ideowym bojowników o niepodległość, gotowych do akcji przeciw okupantom w ostatniej fazie wojny. Wojna pociągnęła za sobą wiele ofiar i spowodowała sporo zniszczeń. Krótki okres funkcjonowania niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej nacechowany był trudnościami wynikającymi ze skutków wojny oraz ogólnoeuropejskiego kryzysu gospodarczego. Najbardziej niezadowoleni byli rolnicy, gdyż kryzys spowodował obniżenie cen żywności, stąd chłopskie manifestacje i strajki.
Równocześnie jednak dzięki inicjatywie i energii światłych obywateli, takich jak Stefan Dziewulski (miejscowy ziemianin), Jakub Szafraniec (wójt), nauczyciele z Sannik, Osmolina, Brzezi, Czyżewa rozwinęło się szkolnictwo i biblioteki. Stanisław Nowakowski, naczelnik OSP już w 1927 roku założył orkiestrę dętą.
Sanniki leżały na trasie łączącej Warszawę z Łąckiem, gdzie znajdował się letni dworek marszałka Rydza-Śmigłego. To spowodowało, że zbudowano asfaltową szosę do Sochaczewa, która łączyła się z trasą Warszawa–Poznań. Nadzieję na normalny byt i rozwój regionu przekreśliła wojna. Szosa, która miała łączyć Sanniki ze światem stała się przekleństwem. Wypełniało ją wojsko i cywilni uciekinierzy, co spowodowało niemieckie naloty. Zbombardowane i spalone zostało stare centrum Gąbina i wiele domów w Sannikach. Region stał się przedpolem bitwy nad Bzurą. W Sannikach rezydował sztab gen. Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza. Na każdym wiejskim cmentarzu są groby wielu żołnierzy września. Od 18 września 1939 roku do 18 stycznia 1945 roku trwała okupacja hitlerowska. Region włączono do III Rzeszy jako część tzw. Kraju Warty (Warthegau). W 1941 roku 250 żydowskich mieszkańców Sannik zamordowano w Chełmnie nad Nerem. Wcześniej wysiedlono rolników do Generalnej Guberni, a ich gospodarstwa oddano osadnikom niemieckim. Mimo terroru i częstych egzekucji publicznych w Gąbinie powstał oddział Armii Krajowej, a mieszkańcy Sannik, Osmolina i Kiernozi służyli jako przewodnicy nocnych przepraw przez granicę z Generalną Gubernią.
Dziedzictwo kulturalne regionu
Najstarsze zabytki architektury, rzeźby i malarstwa łączą się z rozwojem sieci parafii od XII do XV wieku. Najwcześniej erygowano parafie w Gostyninie i Gąbinie, w XIV wieku m. in. w Jamnie, Pacynie, Suserzu, Zycku, Luszynie, w 1441 roku w Sannikach i Osmolinie, w 1555 roku w Czermnie, w 1854 roku przeniesiono parafię z Jamna do Słubic. Miejskie prawo chełmińskie otrzymały kolejno: Gąbin (1322), Gostynin (1381), Osmolin (1439), Iłów (1506), Pacyna (przed 1519) i Kiernozia.
Najstarszym zabytkiem średniowiecznym w dawnym powiecie gostynińskim jest grodzisko w Gostyninie pozostałe po siedzibie kasztelanii z XIII wieku. Z gotycko-renesansowego zamku w tym mieście (1513–1532) zachowała się jedynie wieża zamieniona w XIX wieku na dzwonnicę kościoła ewangelickiego. Najstarszą świątynią regionu jest gotycko-renesansowy kościół w Luszynie ukończony w 1595 roku.
W XVII wieku wzniesiono szereg kościołów drewnianych (Sanniki, Zyck, Pacyna, Czermno), które w XIX i XX wieku zastąpiono murowanymi. Uchowały się drewniane kościoły w Troszynie, Dobrzykowie i Sokołowie.
Na przełomie XVIII i XIX wieku działał na terenie naszego regionu wybitny polski architekt Hilary Szpilowski (1753–1827). Był uczniem Stanisława Zawadzkiego (1743–1806), jednego z pierwszych Polaków–architektów wykształconych przy poparciu króla Stanisława Augusta, który miał swoją koncepcję stylu klasycystycznego.
H. Szpilowski wyprzedził Królewskie Łazienki projektując kolumnowy portyk pałacu w Walewicach. Powtórzył go w innych budowlach i stał się pionierem nowego stylu. Założenia pałacowe w Słubicach (1789) i Studzieńcu (1790) skomponowane na planie podkowy z gmachem głównym połączonym z oficynami kolumnadą galerii, stały się wzorcem dla innych prowincjonalnych rezydencji.
Szpilowski zaprojektował też sporo kościołów wiejskich: w Osmolinie (1791), Słubicach (1791), Trębkach (1802) i Suserzu (1810). Przebudował również w stylu klasycystycznym kościół poreformacki w Szczawinie Kościelnym (1787–1789). Kościół w Suserzu uznany jest za najciekawsze rozwiązanie przestrzenne tego architekta. Oryginalnie ukształtowana rotundowo apsyda z arkadowymi przeźroczami ku nawie, które stwarzają zaskakujące perspektywy, zadziwia śmiałością pomysłu. Dodać należy, że stosunkowo surowa i skromna fasada kryje wręcz „pałacowo” zadysponowane wnętrze. Klasycyzm Hilarego Szpilowskiego nie był schematyczny. Stosował on liczne warianty rozwiązań fasad i ukształtowania pomieszczeń wokół prezbiterium. Zaprojektował też w Gostyninie ratusz (1824) oraz neogotycki kościół ewangelicki. Zespół obiektów stworzonych przez Hilarego Szpilowskiego w powiecie gostynińskim, z których większość zlokalizowanych jest w interesującym nas regionie gąbińsko-sannickim, stanowi cenne dziedzictwo kulturowe o randze ogólnopolskiej.
Trzeba pamiętać, że kulturę plastyczną mieszkańców wsi w danym regionie kształtuje w dużym stopniu oddziałująca codziennie ikonosfera. Wyposażenie świątyń w regionie gąbińsko-sannickim, zdominowane ołtarzami, rzeźbami, obrazami utrzymanymi w dobrym stylu od XVI do XIX wieku miało niewątpliwie wpływ na wyrobienie potrzeb estetycznych środowiska wiejskiego.
Wprawdzie do naszych dni nie uchowały się rzeźby kapliczkowe wykonywane przez ludowych twórców, ale na pewno nie brakowało ich w tej części Mazowsza. Świadczy o tym fragment listu opublikowanego
w „Tygodniku Ilustrowanym” (1864): „Godną uwagi jest zdolność do rzeźby u naszego ludu; utwory nie dłutem, ale prostym nożem lub kozikiem wykonane dziwią znawców (jak np. chłopa jednego ze wsi Korzeń, w dobrach Łącko pod Płockiem itd.)”.
Kultura ludowa regionu
Mazur
Rodowici mieszkańcy regionu gąbińsko-sannickiego to Mazurzy. Dziewiętnastowieczni autorzy dopatrywali się pewnych, określonych cech charakteru chłopów mazowieckich. Zacytujemy niektóre opinie. Kazimierz Wójcicki pisał: „Mazurzy jest to lud przemyślny, zapobiegliwy i zwykle dosyć zamożny. Znają się na wartości rzeczy i na targu oszukać się nie dadzą. Owszem, sami gdzie mogą wszystko na korzyść swoją obrócić umieją”. Kornel Kozłowski zaś uważał: „W ruchach swych Mazur mniej okazuje się zwinnym niż Krakowiak, lubo ociężałym uznać go wcale nie można. We dworze wobec pana zachowuje się bez zbytniej uległości, lubo z należytem uszanowaniem; w odpowiedziach stara się być grzecznym, acz doborowych słów na wyrażenie tej grzeczności nie używa. W ogóle (...) powściągliwszym zwykle w wyrażeniach swych bywa od pobratymca z prawego (płockiego) brzegu Wisły. (...) W karczmie za to, puszcza on wodze swej krewkości, a gdy jest podchmielony, staje się prawdziwym zawadyaką.” W. Maciejewski w poznańskim „Tygodniku Literackim” (1840) pisze: „…wszystkie przymioty starosłowiańskie cechowały Mazura. Był on mężny w boju, ale pokój nad wojnę przekładał. Spokojność i zatrudnienia domowe przenosił nad wszystko i wysoce cenił pracowite swoje i hoże niewiasty. Gościnność i mierność lubił, do zwady był skory, nie tak wszakże, ażeby sam zaczepiał wroga, lecz raczej, ażeby mężnie odparł zrobioną na siebie napaść, nie cierpiąc tego, jak mawiał – ażeby mu kto w kaszę dmuchał.”
Granice regionu
W 1951 roku Ministerstwo Kultury i Sztuki zorganizowało badania w okolicach Sannik w celu rozpoznania stanu zachowania tradycji sztuki ludowej. W wyniku penetracji zgromadzono sporo przykładów tkactwa i strojów, poznano też osoby potrafiące tkać, robić wycinanki i ozdoby do wnętrz. Prace odnalezionych twórców i starsze przykłady miejscowej sztuki ludowej zaprezentowano na wystawie w Sannikach. Od tego czasu zaczęto umownie nazywać region „sannickim”.
Trzeba jednak wyjaśnić, że identyczne cechy posiada tradycyjna kultura ludowa na obszarze dawnego powiatu gąbińskiego, który stanowił północną część historycznej ziemi gostynińskiej. Możemy więc mówić o regionie gąbińsko-sannickim, który mieści się między Wisłą, Iłowem (na wschodzie), Gąbinem (na zachodzie) oraz linią łączącą Pacynę z Kiernozią (na południu). Prócz Sannik największe przywiązanie do tradycji ludowych wykazują wsie Czermno i Słubice.
Trzeba zaznaczyć, że region ten nie należy do Mazowsza Płockiego, ani też nie jest częścią Łowickiego. Stanowi ciekawą enklawę etnograficzną na Mazowszu o wielu odrębnych cechach tradycyjnej kultury. Niewątpliwie Sannikom należy przyznać, że wyróżniają się troską o zachowanie dziedzictwa swojej regionalnej kultury.
Sztuka ludowa
Druga wojna światowa dokończyła dzieła destrukcji tradycyjnej kultury chłopskiej. A jeszcze w latach trzydziestych pasiaste fartuchy noszono jako strój odświętny. Fotografie wiejskich wesel (np. w Czermnie) świadczą o tym, że wszystkie kobiety stroiły się tradycyjnie. Gdy w 1970 roku tworzono w tymże Czermnie zespół folklorystyczny odtwarzający wiejskie wesele w czterogodzinnym spektaklu, to stroje dla kilkudziesięciu kobiet znalazły się w skrzyniach – najczęściej pięknie malowanych skrzyniach gąbińskich. Gorzej było z ubiorem mężczyzn, którzy zachowali z tradycji jedynie kaszkiety (maciejówki) oraz buty z cholewami.
W latach trzydziestych zamawiano w Gąbinie lub w Sannikach pasiaki na fartuchy i „kiecki”, ale w niektórych domach krosna zachowały się jeszcze do czasu wojny. Marianna Rączka (ur. 1896 r.) otrzymała krosna w posagu w 1917 roku: „do Bożego Narodzenia trzeba było sprząść cały len, a tkało się potem do wiosennego wyjścia do roboty w polu”.
Już po pierwszej wojnie światowej zarzucono zdobienie wnętrz wycinankami; jedynie w starszych domach przesłaniano górną część okien papierowymi firankami. Wycinano w nich ażurowe ornamenty, często doskonale skomponowane.
To, co powiemy niżej o charakterystycznych dla regionu gałęziach sztuki ludowej dotyczy już często przeszłości, aczkolwiek żyją jeszcze twórczynie wycinanek i pająków. Najlepiej zachowały się niektóre elementy folkloru, zwłaszcza muzycznego. Stosuje się jeszcze kilka tradycyjnych czynności w obrzędzie weselnym i podczas dorocznych świąt.
Budownictwo
Chaty miały konstrukcję węgłową, drewnianą, na planie prostokąta, wąsko i szeroko frontowe. Ciekawym elementem konstrukcyjnym wpływającym na oryginalność architektonicznej formy domu były „wystawki” na jednym, węższym boku. Był to podcień bez podpory słupowej, oparty na ozdobnie przyciętych „rysiach”, czyli wysuniętych dwóch ostatnich belkach ściany pod okapem. Czterospadowe strzechy, nieco wyższe od ścian, czasem na zaokrąglonych narożach cięte w schodki, czasem z ozdobnie rozwiązaną kalenicą o rytmicznym układzie cienkich snopków wzmacniających szczyt dachu i równocześnie go dekorujących, czyniły z chałupy siedzibę człowieka dobrze, naturalnie wkomponowaną w krajobraz. W wioskach położonych bliżej Wisły pięknym urozmaiceniem płaskiego pejzażu są płoty plecione z gałęzi wierzbowych. Na pewno należy je zaliczyć do małej architektury, a cieszy, że należą do żywej tradycji ludowej.
fot. I. Kopeć
W południowej części regionu ciekawa jest architektura nowszych budynków gospodarczych (stajnie, obory, chlewy) wznoszonych z lekko tylko obrabianych granitowych głazów narzutowych. Budynki te kryte są strzechą w tradycyjnej proporcji do wysokości ścian. Niezwykłe zestawienie granitowego „opus antiquum” ze słomą dachu przypomina najstarsze książęce palatia romańskie. Białe, wapienne, nieregularne fugi wysadzane są dodatkowo niczym koralami drobnymi otoczakami i ułomkami cegieł. Estetyka tych budynków jest też wzbogacona dokładnie wykonanymi z cegieł narożnikami, ościeżami okienek i otworów drzwiowych.
Tkactwo i strój
Tkactwo w tym regionie, podobnie jak na całym Mazowszu, było długo uprawiane na własne potrzeby wsi. Siano len i obrabiano go na płótno pościelowe i odzieżowe. Bogatsze gospodynie nosiły przędziwo do komornic czy małorolnych, a także do Sannik czy Gąbina, gdzie pracowali tkacze zawodowi. W tych też miejscowościach, a także w Kiernozi i Gostyninie funkcjonowały w XIX wieku farbiarnie i ręczne drukarnie płótna. Drukowane techniką batikową płótno używano na pościel, spódnice, „kiecki” i zapaski. Rozwinięte też było tkactwo wełniane. Osnowa była zawsze lniana, a wątek z włóczki przędzonej ręcznie lub fabrycznej. Tylko tkaniny przeznaczone na spodnie czy męskie spencerki tkane były wyłącznie z wełny. Włóczkę barwiono zwykle u farbiarzy zawodowych, ale dobór kolorystyki był dziełem kobiet wiejskich. One też komponowały wzory tkanin.
W regionie gąbińsko-sannickim wypracowano własny styl tkanin dekoracyjnych, nie spotykany w innych regionach Polski i zupełnie niezależny od kolorystyki łowickich „nosp”, czyli nakryć na łóżko. Warto dodać, że Łowiczanki kolor gorącej czerwieni o odcieniu pomarańczowym nazywały „sannickim” i lubiły go stosować w swoich strojach. Zamawiały więc pasiaki z takim tłem u tkaczek w Kiernozi lub u tercjarek w Sannikach.
fot. I. Kopeć
Nakrycie na łóżko w regionie gąbińsko-sannickim nazywa się „odziewajka”, bo łóżko się „odziewa”, a odzież „obłucza”. „Odziewajki” miały właśnie bardzo często tło z czerwieni „sannickiej”, która tutaj nazywała się kolorem „dubeltowym”. Na tym tle rytmicznie powtarzano raport skomponowany symetrycznie z wiązki pasków różnej szerokości, zwanej „brążką”. W „brążkach” główny akcent kolorystyczny stanowiły pasy czarne, niebieskie lub bordowe, uzupełnione białymi i zielonymi nitkami.
Trzeci rodzaj tkanin związany był z odzieżą kobiecą. Były to wełniane (na lnie) kraciaki i pasiaki. Kobiece stroje gąbińsko-sannickie odznaczają się najbogatszą kolorystyką na Mazowszu. Bogactwo to nie przejawia się w stosowaniu dużej palety barw w jednym egzemplarzu, lecz w równoczesnym
występowaniu różnorodnej kolorystyki. Jeszcze przed wojną tutejsza kobieta uważana była za ubogą, jeśli nie posiadała kilku „kiecek” i „kiecoków” oraz fartuchów stosownych do różnych okazji. Do lat dwudziestych naszego wieku obowiązywały: „majówka” (pasiak o niesymetrycznej „brążce” na czarnym, granatowym lub fioletowym tle), „kiecka” z doszytą marszczoną falbanką lub „kiecok” z falbanką uzyskaną z zakładki – zielony („brążka” na tle zielonym), bordowy, czerwony „dubeltowy” itd. Do nich stosowano fartuchy o symetrycznym układzie pasków, jak w „odziewajce”, lecz o różnym kolorze tła, choć nigdy czarnym, bordowym czy fioletowym.
W okresie międzywojennym mody zmieniały się ewolucyjnie. Pasiaste „kiecki” ustąpiły sukienkom z wełnianych tkanin fabrycznych („kaźmir”) o gładkich kolorach. Noszono jednak do nich nadal pasiaste fartuchy samodziałowe. Ich kolorystyka była różnorodna, ale nie przypadkowa. Na przykład do ślubu obowiązywał młodą fartuch zielono-biały, którego nie włożyłaby niewiasta starsza. Taki fartuch wyróżniał młodą mężatkę z grupy dziewcząt.
Na początku XX wieku dziewczęta i młode mężatki wiązały kolorowe „szalinówki” (chustki fabryczne, wełniane), a kobiety leciwe nosiły czepce tiulowe z szeroką, gufrowaną riuszką ozdobioną jedwabnymi wstążeczkami i przepasane zrolowanymi, jedwabnymi chustkami, podobnie jak na sąsiednich
Kujawach. Czepce te nie miały band do wiązania po brodą. W XIX wieku za najbardziej ozdobny strój głowy dziewcząt uważano „turbon”, czyli kolorową, fabryczną chustkę zawiniętą wysoko na kształt turbana. Taki element stroju występował również na Kujawach. Podobnie też w obu tych sąsiadujących ze sobą regionach strojono głowę panny młodej do ślubu: welon zdobiono mirtem i wstążkami oraz zwieńczano tekturową koroną obszytą perełkami, paciorkami i szychem. Od końca XIX wieku obuwie stanowiły czarne buciki ze sznurowaną do połowy łydki cholewką. Identyczne buciki noszono w Łowickiem.
Meble
Wspomnieliśmy wcześniej o stolarzach z Gąbina. Wyrabiali oni wszystkie rodzaje mebli, jakie znajdowały się w wiejskich izbach: stoły, zydle, krzesła, kredensy kuchenne, łóżka, ławy itp.
Stolarzy było więcej. Można było znaleźć ich niemal w każdej większej wsi, ale skrzynie wianne produkowali tylko specjaliści gąbińscy oraz kilku stolarzy w Gostyninie. Wszyscy podobnie malowali skrzynie we wzory naśladujące styl Płażewskich. Leon Płażewski opracował nawet specjalnie skomplikowany podpis, którym sygnował swoje wyroby, by klienci mogli je odróżnić od „podróbek”. Konstrukcja, rozmiary i forma skrzyń wytwarzanych przez Płażewskich i innych stolarzy nie odbiegała od tego rodzaju sprzętów w całym kraju. Oryginalne były tylko malatury na licu i pokrywie skrzyń. Cała powierzchnia, prócz ściany tylnej, była najczęściej pokryta czerwono-brązową farbą. Na licu wyodrębniano zawsze biało-niebiesko-czerwonymi, prostymi ramami dwa pola kwadratowe, najczęściej o zgniło-zielonym tle. Bywały też tła inne, np. białe. Wewnątrz nich rysowano posługując się szablonem symetryczne kwiatony osadzone w kielichowatych naczyniach. Kwiaty tulipanów i proste gałązki z lancetowatymi liśćmi odznaczały się niemal identycznym schematem kompozycji oraz rysunkiem detali o płaskiej, anaturalistycznej stylizacji. Między kwadratami pól, poniżej wykładki zamka malowano swobodnie „z pędzla” mniejszy kwiaton w naczyniu. Różnicowana była kolorystyka tła pól zdobniczych oraz motywów kwietnych. Tutaj puszczano wodze fantazji, z widocznym upodobaniem tworząc warianty dekoracji, ale z zachowaniem zasad harmonijnego zestawiania barw.
Od 1933 roku Leon Płażewski zastosował nowe szablony na kompozycje w polach zdobniczych. Były to diagonalnie ułożone, duże, słabo stylizowane róże oraz stokrotki gęsto wypełniające kwadraty.
Duża liczba skrzyń z tego typu malaturami znaleziona również we wsiach łowickich dowodzi, że cieszyły się one powodzeniem.
Ozdoby wnętrza chaty
U sufitu wieszano wykonane z naturalnych materiałów „pająki” wywodzące się od magicznych praktyk apotropeicznych (ochronnych). Z czasem, gdy nad magią przeważyła rola dekoracyjna, wprowadzono do ich formy kolorowy papier, bibułkę oraz wełnianą włóczkę.
W interesującym nas regionie występują dwa rodzaje „pająków”: przestrzenne – zbudowane z konstrukcji sześciennych oraz poziome – w formie otwartego parasola z podwieszonymi małymi elementami.
fot. I. Kopeć
Te ostatnie „pająki” podobne są do łowickich, wykorzystujących wełnianą włóczkę w układzie kolorystycznym tkanin pasiastych.
Bezsprzecznie najciekawszą gałęzią zdobnictwa ludowego w regionie gąbińsko-sannickim są wycinanki z papieru. Oryginalną formę prezentują: „klapoki”, ptaki i „wesela”.
„Klapoki” to wielobarwne wyklejanki złożone z dwóch wstęg rozchylonych u dołu, sklejonych u góry i zwieńczonych dużym krążkiem. Na nich naklejane są jednobarwne motywy ażurowe w zmiennym rytmie kolorystycznym. Wyklejanki te mocowano do belek stropowych.
wyk. E. Siedlarek
„Ptaki” – to również wielobarwne wyklejanki, przedstawiające dekoracyjnie stylizowane sylwety kogutów, kaczek, indyków itp. Śmiało rozwiązaną sylwetką wyróżniają się „indory” oraz pawie wzbogacone drobnymi akcentami barwnymi.
wyk. B. Wieczorek
„Wesela” były przyklejane do ścian i składały się z postaci orszaku weselnego przedstawionych en face, takich jak: skrzypek i bębnista, młody i młoda, druhny i drużbowie oraz ksiądz. Forma ich była syntetyczna i zgeometryzowana, zaś kolorystyka ubiorów nawiązywała do prawdziwych strojów.
wyk. J. Szafrańska
Fryderyk Chopin, a folklor sannicki
W Żelazowej Woli, w oficynie, w której urodził się Fryderyk Chopin wisi sannicka „odziewajka”. Symbolizuje ona trafnie pobyt osiemnastoletniego artysty w Sannikach w 1828 roku. Ponad miesięczny pobyt podczas letnich wakacji w sannickim dworku zaprzyjaźnionej rodziny Pruszaków odegrał niewątpliwie dużą rolę w rozwoju twórczej drogi kompozytora. Maurycy Karasowski, czołowy krytyk muzyczny XIX wieku tak opisywał stosunek młodego Chopina do muzyki ludowej: „…kiedy Fryderyk posłyszał sielską piosenkę albo skrzypki rozlegające się z chaty włościańskiej lub karczmy, stał pod ścianą, przysłuchiwał się uważnie, tonął duszą w ludowej melodii, napawał się rytmem i nie było sposobu odciągnięcia go stamtąd. Poty w głębokiej zadumie stał i słuchał aż skrzypki, aż pieśni zamilkły, aż nabrał przekonania, że już się więcej nie odezwą”.
Folklor muzyczny tej części Mazowsza będącej pod wpływem pobliskich Kujaw można opiniować słowami wybitnego znawcy Kujaw Roderyka Langego: „…taniec i muzyka nie występowały obok siebie, ale połączone były ze sobą organicznie w jedną całość.” Zaś za korespondentem „Gazety Codziennej” (1860) powtórzę informację, że „Zwyczajnemi tańcami Gostyniaków są: oberek czyli mazurek tańczony na skoczne tempo, kujawiak wolniejszy i poważniejszy; oraz polka czyli szot, jak tu nazywają. (...) Mają także taniec zwany Dyna, tańczony przez cztery pary na krzyż na kształt kontredansa lecz na tempo oberka, albo też przez jednego mężczyznę z dwiema dziewczętami na kształt młynka, jak w drabancie.”
Tu należy dodać, że typowa kapela w regionie gąbińsko-sannickim składała się ze skrzypiec i dużego bębna ze stalką. Z czasem doszła do nich dwurzędowa polska harmonia. Kapele w takim składzie grały na weselach i zabawach wiejskich jeszcze w pierwszej połowie naszego wieku. Zawsze główną rolę pełnił tu skrzypek, który wykonywał melodie żądane przyśpiewką przez płacącego tancerza.
Powtórzę tu dalsze opinie Roderyka Langego dotyczące melodii kujawiaków, które nie różnią się sposobem grania na Kujawach i w regionie gąbińsko-sannickim. Zdaniem muzykologów melodie kujawiaków są szczytowym osiągnięciem muzyki ludowej o rytmach mazurkowych. Bardzo urozmaicona linia i ruchliwość rytmiczna o ciągłych zmianach układu, przy jednoczesnym zachowaniu harmonijnych proporcji wpływają na powstawanie interesujących utworów muzycznych. Tempo rubato (nagłe zwolnienia lub przyspieszenia) osiąga w kujawiakach największe nasilenie. Dzięki muzycznej inwencji ludowych skrzypków powstawały swobodne wariacje określonego wzorca.
Być może ta swobodna wariantowość przebiegów melodycznych przyciągała uwagę Fryderyka Chopina (choć dla romantycznego chłopca na pewno była nieobojętna kantylena kujawiaków).
Jego późniejsze kompozycje uderzają indywidualnym stylem m. in. dzięki stosowaniu tempa rubato, zwłaszcza w mazurkach. Tu trzeba jasno powiedzieć, że specyfika mazurków Chopina jest w zdecydowanej większości przypadków oparta na pierwowzorze ludowych kujawiaków, najbardziej kapryśnych z tańców grupy mazurkowej. Większość mazurków Chopina to właśnie kujawiaki, a wśród nich zapewne niejeden powstał dzięki wspomnieniu muzyki kapeli w karczmie sannickiej.
dr Aleksander Błachowski (źródło: Sanniki – tradycje regionalne. Warszawa 2005)